Wszystko

Poznan – Wroclaw – Dubai – Bangkok

Sroda. Ostatnie zakupy, od rana skladanie rzeczy na kupki rostawione po calej podlodze i wreszcie wieczorem dopinam plecaki. Trzy osoby – dwa plecaki po 8,5 kg kazdy i trzy male podreczne, w tym w jednym tylko sprzet foto. Uwazam, ze mozemy byc dumni, zwlaszcza ze w tych dwa razy 8,5 kg zmiescilismy maske, rurke, pletwy i kamizelke ratunkowa dla Oli – sadze, ze w wypozyczalniach w Indonezji rozmiarow dzieciecych nie uda nam sie znalezc. Mamy tez ze soba buty trekkingowe, jako ze planach jest wejscie na Gunung Rinjani, wulkan na Lomboku, 3726 m n.p.m., a potem maly trekking po dzungli w Taman Negara National Park. Poza tym plecaki wypelnia zaledwie garstka ciuchow, klapki, troche kosmetykow i koniec:)

Wieczorem wyruszamy do Wroclawia, gdzie zostawiamy u moich rodzicow kota i o 3 nad ranem ruszamy do Fraknfurtu nad Odra. Lecimy liniami Emirates z Hamburga, linie te w cene biletu maja wliczona usluge Rail&Fly, czyli bilet na pociag z dowolnego miejsca w Niemczech do Hamburga. Nie do konca bylismy pewni, jak te bilety ugryzc, a na dworcu we Frankfurcie informacja byla zamknieta. Ostatecznie dokupilismy tylko w automacie miejscowke na pociag ICE i wsiedlismy. Okazalo sie, ze to wystarczylo – swistek wydrukowany z internetu byl juz biletem. Pociagi niemieckie nie dosc, ze nieprzyzwoicie punktualnie przyjezdzaly, to jeszcze na miejsce docieraly przed czasem, bylismy wiec na lotnisku calkiem wczesnie.

Linie Emirates w pelni spelnily nasze oczekiwania. Rozpieszczenie lotem Qatar Airways dwa lata temu, oczekiwalismy wysokiego standardu, i nie rozczarowalismy sie. Jedzenie naprawde dobre, w oparciach siedzen sprawne monitory, a do wyboru mnostwo gier, filmow i programow telewizyjnych. Wsrod filmow sporo nowosci, nadrobilam wiec zaleglosci z kina. Ola dostala ksiazeczke z zagadkami i kolorowankami, a pod koniec lotu stewardessa zrobila jej zdjecie polaroidem, ktore dostala razem z ladna ramka na pamiatke!

W Dubaju mielismy spedzic prawie dobe. Poczatkowo rozwazalismy kupno wizy i wyjscie na miasto, ale jej cena nas zniechecila. Zamiast tego zdecydowalismy sie szarpnac na nocleg w lotniskowym hotelu, co na cztery osoby nie wyszlo az tak drogo. Zrobilismy rezerwacje w dniu wylotu rano, a gdy tylko wyszlismy z samolotu, czekal juz na nas pan z tabliczka z nazwiskiem Gosi i jakimis tylnymi drzwiami przeprowadzil nas przez kontrole prosto do hotelu. Pokoj duzy, jedno ogromne lozko dla naszej trojki i drugie normalne dla Gosi – spalismy do 9:)

Lotnisko w Dubaju na miare tego miasta – ogromne, swiecace, z palmami, wodospadami i sztucznymi jeziorkami. Wyszukalismy darmowy posilek, ktory przysluguje osobom lecacym liniami Emirates, ktore maja stopover dluzszy niz 4 godziny. Na stronie linii lotniczych nie ma o tym informacji, gdyby nie fora internetowe, w ogole o tym bysmy nie wiedzieli. Dla zainteresowanych – darmowy posile mozna dostac w tzw. Emirates Food Courtyard. Trzeba znalezc Burger Kinga na terminalu 3, i wejsc po schodkach na pietro.

Lot Dubai – Bangkok obslugiwaly linie Thai Airways, i nie bylo juz tak luksusowo. Nie zalezalo mi jednak na rozrywce, a na tym, zeby sie przespac, bo mielismy wyladowac o 1 w nocy polskiego czasu. Nie wszystkim sie to udalo, ale na szczescie Ola spala.

W Bangkoku spedzilismy prawie godzine zalatwiajac wizy. Na szczescie nie bylo problemow:) Nasze bagaze, ku zachwytowi Oli, ktora chyba nie wierzyla, ze doleca, czekaly na nas smetnie przy nieczynnej juz tasmie bagazowej. Do miasta wyruszylismy publicznym autobusem – czasu mielismy pod dostatkiem, wiec zrezygnowalismy z taksowki. Najpierw trzeba wsiasc w shuttle bus na dworzec autobusowy, stamtad mial odjezdzac autobus nr 556 – okazalo sie, ze go wlasnie zlikwidowali. Nie zrazeni, wsiedlismy w nr 555. Trzeba wysiasc na Dindaeng Rd – pani sprzedajaca bilety pilnuje, zebysmy nie przegapili przystanku. Tam trzeba wsiasc w autobus nr 171 lub 12. W autobusie tlok, ale polowa pasazerow od razu zerwala sie, zeby ustapic miejsca Oli! Bylismy w lekkim szoku:) Jechalismy dlugo, ale kilka osob spytalo nas, gdzie wysiadamy, i we wlasciwym miejscu wszyscy zgodnie do nas zaczeli wolac, ze to tutaj:) Tam juz wiedzialam, gdzie jestesmy i spacerkiem dotarlismy do Khao San, a nastepnie Soi Rambutri, gdzie bez problemow znalezlismy miejsce w tym samym hotelu, w ktorym spalismy dwa lata temu (Green Hotel, 740 THB za 3 osobowy pokoj z lazienka i klima).

You Might Also Like...

No Comments

    Leave a Reply