Tajlandia

International

I znowu w Tajlandii. Juz miesza mi sie w glowie. Bo tak: w Tajlandii jezdza po lewej stronie i kierownice maja po prawej. W Kambodzy jezdza po prawej, a kierownice maja roznie, w zaleznosci od tego, w ktorym kraju kupili samochod. W Wietnamie jezdza tak jak u nas i kierownice maja jak u nas, za to nie maja zadnych przepisow ruchu drogowego.

Nastepnie waluty. W Tajladnii bahty, przelicznik dosc prosty, 1 dolar za mniej wiecej 33 bahty. W Kambodzy sie komplikuje. Maja riele, ale w obiegu sa tez dolary amerykanskie. Jesli cos kosztuje na przyklad 2,5 $, dajesz 5 $ i dostajesz reszte: 2 $ i 2,000 rieli. Trzeba sie dobrze orientowac, zeby sie polapac. W Wietnamie przechodzimy na dongi, dolary przyjmowane sa tylko gdzieniegdzie. Za to przelicznik bardziej skomplikowane – 1 $ to 18000 dongow. Jak juz sie nauczylam szybko przeliczac w myslach, znowu jestem w Tajlandii. I znowu nie wiem, ile co kosztuje…

Na lotniskach tez wszedzie sa jakies niespodzianki. W Wietnamie nie chcieli nas wypuscic z lotniska z bagazami, poniewaz oderwalismy od nich i wyrzucilismy te nalepki, ktore sa naklejane przy odprawie. Okazalo sie, ze bez nalepki wyjsc sie nie da. Z kolei w Bangkoku mozna wjechac sobie na pietro lotniska (np. zeby kupic cos do jedzenia), ale zjechac juz nie latwo, trzeba pokazac paszport i karte pokladowa. Zwazywszy, ze juz z samolotu wysiedlismy i przez imigracje przeszlismy, niektorzy karty pokladowe juz wyrzucili. Niespodzianka czeka takze na dworcu kolejowym. Zeby wyjsc, trzeba pokazac bilet. Oczywiscie, bilety tez zdazylismy wyrzucic juz na peronie;)

Jedyne, co sie nie zmienia, to niesmiertelne shake’i;) Jedyna roznica to to, ze w Sapa byly bez lodu, bo tam bylo za zimno na lod (oczywiscie zdaniem miejscowych). No i w gatunkach piwa tez sie juz dobrze orientujemy, gdzie jakie warto pic. Aczkolwiek, zeby nie bylo za latwo, w Tajlandii nie sprzedaja piwa przed 11 rano i miedzy 14 a 17!

W kazdym razie, jestesmy juz znowu w Bangkoku. Z Sapa do Hanoi przyjechalismy nocnym pociagiem, bardzo porzadnym, spalo sie w nim swietnie. W Hanoi bylo parno i duszno, ale twardo przemierzylismy cale centrum na piechote. Odwiedzilismy Swiatynie Literatury, zalozona, bagatela, w 1070 roku. Juz w XII wieku byl tam uniwersytet! Potem spedzilismy pol dnia snujac sie po uliczkach starego miasta. Kazda uliczka specjalizuje sie w jakims fachu. Sa uliczki sprzedawcow farb, naprawiaczy maszyn do szycia, kamieniarzy robiacych na ulicy nagrobki, sa uliczki z zabawkami, z ceramika, z porcelana. Wszystko sie dzieje na ulicy, wlasciwie tam wszyscy spedzaja na ulicy zycie. Nakupilismy tyle rzeczy, ze sie nigdy nie przyznam;) Jesli chodzi o zakupy, Wietnam jest fantastyczny. Jedwabne szale, torebki, torebeczki, wyroby z drewna (pudeleczka, puzderka, wachlarze, figurki), bizuteria, obrazy i wszystko, co tylko mozna wymyslic. Oczywiscie wszystko w smiesznych cenach, gdyby nie to, ze trzeba to jakos zmiescic do plecaka i nie przekroczyc limitu bagazu, pewnie wydalabym tam wszystkie pieniadze.

Dzisiaj zas kolejne linie lotnicze, tym razem Air Asia, i znowu Bangkok, ktory teraz wydaje sie niesamowicie cywilizowany. Czeka nas dzis znowu nocna jazda, tym razem na poludnie. Jutro rano ladujemy na Ko Tao, niewielkiej wyspie. Czuje juz kazdy miesien plecow od noszenia tych ciezarow, wiec nie moge sie juz doczekac nurkowania i leniuchowania!

P.S. Kolezanka pyta sie, co dzisiaj jedlismy dobrego. Ukasz na to, ze hamburgera;) I taka jest smutna prawda, w dodatku nas to podekscytowalo, po dwoch tygodniach na ryzowej diecie;)

P.S.2 Umiem juz zjesc caly posilek paleczkami, nawet sypki ryz! Oczywiscie, jak juz sie tego nauczylam, to zaczeli nam podawac normalne sztucce;)

You Might Also Like...

No Comments

    Leave a Reply