Kambodża

Rzeka tysiaca penisow

Prawie 50 kilometrow tuk tukiem. Trzesie, wieje, ale widoki wspaniale. Jedziemy przez wioski, wokol nas toczy sie leniwe wiejskie zycie. Ludzie w miastach uwijaja sie jak mroweczki, ale nasz kierowca mowi, ze miasta zyja dzieki turystom, a prawdziwa Kambodza jest na wsi. Ludzie spia w hamakach w podcieniach domow zbudowanych na palach, przy ulicy stoja kramiki z roznymi produktami, wzdluz drogi pola ryzowe, pieknie zielone dzieki monsunowi. Wreszcie docieramy na miejsce. Tabliczka informuje, ze przed nami jedynie 1,5 km marszu. Wyruszamy z zapalem. Zapal odrobine przygasa po pierwszych kilku metrach pod gore, ale nie dajemy sie. Goraco. Wilgotnosc prawie stuprocentowa, wszystko mamy oblepione, pot splywa struzkami, statyw wyslizguje mi sie z rak. Wchodzimy w dzungle. Atakuja komary. Wyciagamy Ultrathon, srodek na komary z 30% zawartoscia DEET, ktory zre skore, ale jest skuteczny. Teraz lepimy sie nie tylko od potu, ale jeszcze od tego paskudztwa. Idziemy dalej. Na odkrytym terenie, w pelnym sloncu lamie sie zdejmuje spod ubrania pas z pieniedzmi, ktory nagle wydaje sie wazyc tone. Wreszcie, brudni i parujacy, wdrapalismy sie. To tutaj. Caly ten wysilek po to, zeby zobaczyc 1000 penisow wyrzezbionych w kamieniach gorskiego potoku;)

The River of One Thousand Lingas (Kbal Spean) to starozytne miejsce kultu. Linga, czyli meski narzad, to symbol polboga Sziwy. W czasach imperium khmerskiego zyla tutaj grupa mnichow. Lingi wyrzezbione sa nie na brzegach, jak sie spodziewalismy, ale w dnie rzeki. Wygladaja niepozornie. Jestesmy troche rozczarowani, ale szybko poddajemy sie urokowi tego miejsca. Jest prawie chlodno (albo tak nam sie juz zmienila perspektywa), jest spory wodospad, mozna wejsc do wody, a las wokol jest piekny. Wycieczka okazala sie calkiem przyjemna, choc meczaca. Odswiezeni chlodna woda mozemy jechac dalej, szukac kolejnych pozostalosci imperium Khmerskiego.

Zanim doczekacie sie naszych zdjec, tysiac ling i inne rzezby z tego miejsca mozecie zobaczyc tutaj.

You Might Also Like...

No Comments

    Leave a Reply