Wszystko

Tybetańskie miasteczko

Trzy godziny jazdy przenoszą z Kangdingu w całkiem inny świat. Tagong (po tybetańsku Lhagang) to małe, tybetańskie miasteczko położone wśród trawiastych wzgórz. Zamieszkują je głównie Tybetańczycy, domy są zbudowane w tradycyjnym, tybetańskim stylu, a na skraju mieści się spory, stary klasztor. Tagong położony jest bardzo wysoko, na wysokości 3725 metrów! Oznacza to możliwość wystąpienia objawów choroby wysokościowej. Teraz już wiem, że naszą trasę leej byłoby robić od południa, zaczynając w Yunnanie – wtedy wolniej nabieralibyśmy wysokości. Jadąc od Chengdu najpierw jest Kangding, położony na zaledwie 2600 metrach, a potem od razu Tagong, 1100 metrów wyżej. Tagong z założenia miał być aklimatyzacją przed Litangiem, który leży na 4000 metrów n.p.m. Ledwie wysiedliśmy z taksówki, poczuliśmy, że coś jest nie tak. Nogi jak z waty, płytki oddech, mocne bicie serca. Potem było jeszcze gorzej. Choroba wysokościowa nie dała się przechytrzyć. Ogólnie jej symptomy przypominają gigantycznego kaca – boli potwornie głowa, można odczuwać mdłości, ogólne osłabienie. Na szczęście mieliśmy świetne miejsce noclegowe i przez resztę dnia praktycznie nie ruszyliśmy się z łóżek. Następnego dnia było znacznie lepiej, a po południu całkiem dobrze. Piszę te słowa już z położonego na 4000 m n.p.m. Litangu i nie odczuwam tu żadnych nieprzyjemnych symptomów.

Tagong to fascynujące miejsce. Wygląda trochę jak miasteczko na Dzikim Zachodzie – jest jedna, niezbyt utwardzona ulica, mieszkańcy jeżdżą konno, wokół rozpościera się preria. Tylko wszechobecny dźwięk dzwonków i łopoczące flagi modlitewne wskazują, że jesteśmy jednak w innej części świata. No i stroje mieszkańców.

 

W Tagongu zatrzymaliśmy się w prawdziwej oazie. Khampa Cafe & Guesthouse to urocze miejsce prowadzone przez Angelę, Amerykankę, i jej tybetańskiego męża. Są bardzo pomocni, serwują pyszne jedzenie i oferują kilka przyjemnych pokoi. Jeśli będziecie się tu wybierać, koniecznie zróbcie rezerwację z wyprzedzeniem. Spędziliśmy tu dwie noce, pierwszy wieczór w przemiłym towarzystwie walijskiego misjonarza i jego żony, którzy wytrwale, przez wiele godzin, układali z Olą puzzle i uczyli ją angielskiego. Moje dziecko pękało z dumy, że potrafi z nimi rozmawiać!

 

Jedzenie jest tu inne – mięso i mleko z jaka, tybetańska herbata z masłem i solą. Na ulicy można kupić ser z mleka jaka, całkiem dobry.

Pochodziliśmy też po okolicznych łąkach, gdzie znaleźliśmy jeden z rzadkich gatunków storczyków. Z żalem wyruszyliśmy w dalszą drogę.

 

 

Informacje praktyczne:

dojazd do Tagongu z Kangdingu taksówka – 200 yuanów za cały samochód. Jechaliśmy 2,5 godziny. Taksówki odjeżdżają albo spod dworca autobusowego, albo z głównej ulicy, najlepiej zapytać w hotelu, gdzie to jest.

Khampa Cafe& Guesthouse – 100 yuanów za dwójkę Jedzenie tybetańskie – pierożki momo 15-20 yuanów stek z jaka z ziemniakami i sałatką – 50 yuanów

You Might Also Like...

No Comments

    Leave a Reply